Sześć nóg, dwa serca, jedno zwycięstwo! czyli Hard Dog Race Base Poland po raz drugi.

13:53:00

Po udziale w pierwszej polskiej edycji HDR z niecierpliwością czekałam na informacje gdzie i kiedy odbędzie się kolejny bieg. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że znajdziemy się w drużynie BLOGERZY ATAKUJĄ -12 psich bloggerów, którzy 12.maja 2018 roku spotkają się w Zawiesiuchach (35 km od Warszawy) i wspólnie pokonają 6 km
i 16 przeszkód.

fot. Plemię Apacza
Drużyna BLOGERZY ATAKUJĄ składała się z :
Ze Szczecina wyjechaliśmy w piątek o 22, żeby na spokojnie dotrzeć do Warszawy i stamtąd zgarnąć ekipę "Stacja Drugie Życie", która po małych przebojach PKP ostatecznie zjawiła się na Dworcu Centralnym po godzinie 11, skąd wspólnie wyruszyliśmy w kierunku Farmy Makedońskich w Zawiesiuchach. Swoją drogą po 10 latach posiadania prawo jazdy, po raz pierwszy przyszło mi prowadzić auto w stolicy. Wszyscy żyją, psiobus cały, więc chyba nie jestem najgorszym kierowcą ;)

Po dotarciu na miejsce mimo tylko godzinnej drzemki, wyczuwalny był ogrom pozytywnej energii i w mgnieniu oka zapomniałam o bezsennej nocy. Emocji dodawał fakt, że z większą częścią naszych 2 drużyn znałam się tylko z internetu. Drużyn, ponieważ team wg regulaminu liczył 6 psio - ludzkich duetów. Łatwo było wszystkich namierzyć, ponieważ wszyscy startowaliśmy w takich samych koszulkach. Warsztat Koszulkowy dziękujemy!! Koszulki super się sprawdziły,  coś czuję, że często będę jej używać podczas biegów.
fot. Na Wypad Z Psem
fot. Zamerdani
fot. Bros Team
Koszulki zostały dokładnie przetestowane.
fot. Justyna Gettel
Jako, że od niedawna jestem w posiadaniu kamerki sportowej, w ramach relacji planowałam przygotowanie filmiku. Pierwszym pomysłem było przymocowanie urządzenia do psa, ale po zamontowaniu kamerki do psich szelek, okazało się, że Rasta swoją głową zasłania cały widok, szelki ludzkie zasłaniały wszystkie informacje na koszulce i numer startowy. Ostatecznie stanęło na nadgarstku. Wszystko byłoby ok, ale na starcie zamiast włączyć kamerkę, zrobiło się zdjęcie, a kiedy się zorientowałam i w połowie biegu faktycznie włączyłam nagrywanie, po chwili skończyło się miejsce na karcie pamięci. 
Tak nagrywa się wyłączoną kamerką podczas biegu :D
fot. Na wypad z psem 
Jak wyglądał bieg możecie zobaczyć na różnych zdjęciach jak i filmiku nagranego przez Plemię Apacza.



fot. Zamerdani
fot. Ado Jack Russell
Żeby było zabawniej po powrocie do domu odkryłam, że w zestawie mocowań jest również wysięgnik, który spokojnie można przyczepić do psich szelek, i już psia głowa niczego nie zasłania :D Tak jestem blondynką, zardzewiałą, ale wciąż blondynką, gdyby ktoś miał wątpliwości.
Bieg w błocie? W jakim błocie, skoro w bagażniku tak czysto :) 
Po biegu szybciutko odstawiliśmy Lexa i jego ludzi do Warszawy, a sami udaliśmy się do Łodzi. Mimo kilku wcześniejszych wizyt, to miasto nie wywoływało we mnie żadnych emocji, aż do teraz. Wiem, że z czasem wszystkie miejsca ulegają zmianom, dużo zależy od okoliczności, a jeszcze więcej od jedzenia ;) Tym razem coś zaiskrzyło i wiem, że przy pierwszej nadarzonej okazji wrócę, choćby na chwileczkę, by wszamać burgera
z Papu Vege  (Paweł ogromne senkju za polecenie tego miejsca! Trafiłeś w mój gust w 100%).
Jak wiadomo z pełnym brzuszkiem spaceruje się o wiele przyjemniej i wszystko dookoła jest piękniejsze.
Mimo pomału pojawiającego się zmęczenia, spacer ul. Piotrkowską mnie zachwycił.
Ławeczka Tuwima.
Co więcej, ani przez chwilę nie miałam objawów ludziowstrętu, mimo sporych tłumów, trafiliśmy tylko bardzo pozytywnych ludzi. Miałam wrażenie jakby było to skupisko samych artystycznych bratnich dusz, a wszystkie miejscówki po drodze były psiolubne i nawet jak nie zaglądaliśmy do środka, obsługa biegła do pieseczków
z miskami z wodą.
Jako, że zmęczenie zaczęło się w końcu wszystkim udzielać, wróciliśmy do auta, w nawigację wbiliśmy kolejny cel: Toruń i ruszyliśmy w drogę. Plan był jechać na tyle ile starczy sił. Nocleg mieliśmy ze sobą, bo psiobus bywa idealnym domem, więc nie było żadnego ciśnienia, jak daleko mamy dojechać. Strasznie podoba mi się, że na trasach powstały parkingi wraz z sanitariatami, gdzie można odpocząć, a także skorzystać z prysznica, dzięki czemu z samego rana można ruszyć w dalszą podróż czysto i pachnąco :)

Toruń, mimo iż tutaj nie było iskier, również zostanie pozytywnym wspomnieniem. Miły Pan na starówce,
który z ogromnym uśmiechem puszczał bańki mydlane specjalnie na życzenie Figi.
Trafiliśmy na brak tłumów, dzięki czemu  można było się spokojnie porozglądać. Największym atrakcją była klimatyczna kawiarnia Ahoj Cafe (oczywiście psiolubna) i zaprzyjaźniona Karrotka z vege żarełkiem (bezglutenowe vege gołąbki po tajsku zwalają z nóg!).
No daj trochę, no !
 Wielki potwór okazał się spoko kompanem do zdjęć i wcale nie zjadł przerażonej Figi.
Bezgłowy team;)
Wisienką na torcie była wizyta na VI Pikniku Przyjaciół Schroniska, podczas którego w końcu osobiście poznaliśmy wujka Mariusza z Negro Team, który to odpowiada za sportowy element garderoby psiej części zapsionych. Odbyliśmy także miłą pogawędkę z ekipą Dog in Travel, którym dziękujemy za śliczny upominek
(jak tylko zrobię fotkę, pochwalę się na naszym zapsionym profilu).
Z ekipą Dog in Travel
Generalnie mieliśmy już wracać, ale po drodze zahaczyliśmy o jeszcze jedną psiolubną miejscówkę. Podobno serwują pyszne naleśniki, o czym może świadczyć ilość ludzi (do tej pory jestem w szoku, że w ciągu 30 min może się w lokalu, aż tyle osób przewinąć). My skosztowaliśmy tylko kawy, ale jeśli reszta menu smakuje tak samo dobrze to zdecydowanie polecamy naleśnikarnię Manekin na Gagarina :) Mimo bardzo dużej ilości ludzi, dziewczyny czuły się bardzo dobrze i wcale nie chciały wracać do domu.

To by było na tyle jeśli chodzi o nasz wypad na HDR. W najbliższym czasie na pupach długo nie posiedzimy, ponieważ 20.maja wybieramy się na VI Kołobrzeski Dogtrekking, a już w czerwcu wybywamy na psi obóz "Korona Karkonoszy z psem"- gdyby ktoś jeszcze miał ochotę dołączyć, koniecznie dajcie znać.

You Might Also Like

0 comments

Facebook

Napisz

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *