#belcandobloggerday - czyli szybka wycieczka do fabryki Bewital
00:58:00Za każdym razem kiedy obiecuję sobie, że zwolnię tempo, będę bardziej współpracować z kalendarzem, dzięki czemu proces planowania będzie dokładniejszy i pozwoli na więcej regularnego odpoczynku, wtedy jakaś moc sprawcza wprowadza swój pomysł na moje życie i jedyne co mogę zrobić, to jeszcze bardzie podkręcić obroty.
W związku z ostatnimi wydarzeniami, a raczej ich ilością miałam
ogromny dylemat czy najpierw dokończyć temat Karkonoszy (o których zaczęłam tutaj), napisać co nieco o pierwszej polskiej edycji Hard Dog Race, w której
uczestniczyłyśmy z Rastą oraz Nastką i Lexem (ale wciąż czekam aż
organizatorzy udostępnią fotki), czy może nie czekać aż emocje opadną i
zdradzić Wam jak to się stało, że spędziłam połowę tygodnia bez psów lądując aż
pod holenderską granicą.
Wrażenia tych ostatnich dni są tak ogromne, że jednak postanowiłam zacząć troszeczkę od końca.
Wrażenia tych ostatnich dni są tak ogromne, że jednak postanowiłam zacząć troszeczkę od końca.
Zaproszenie na wycieczkę do fabryki karmy Belcando otrzymałam
jakiś czas temu, wtedy jeszcze nie było z nami Figi. Nie ukrywam, że przed samym wyjazdem zaczęłam się
stresować i zastanawiać,
czy to jest dobry pomysł zostawić stado na tyle dni. Jednak wzięłam się w garść i starałam się wierzyć,
że wszystko będzie ok .
czy to jest dobry pomysł zostawić stado na tyle dni. Jednak wzięłam się w garść i starałam się wierzyć,
że wszystko będzie ok .
Zbiórka zaplanowana była na godzinę 6 rano w czwartek na Lotnisku
Chopina w Warszawie . Znając moje szczęście, postanowiłam wybrać się do stolicy
dzień wcześniej. Tak więc w środę chwilę przed
godziną 7 rano byłam gotowa do odjazdu na Dworcu Głównym w Szczecinie. Dodam, że tym razem nie leciałam na ostatnią chwilę i zdążyłam zaopatrzyć się w żarełko na drogę (będąc już na dworcu) i chwilkę nawet musiałam na pociąg poczekać :) Podróż minęła całkiem przyzwoicie, z niewielkim opóźnieniem spowodowanym awarią lokomotywy. Pomysłem idealnym okazało rozpoczęcie wizyty w stolicy od spotkania z Agatą z Wataha w podróży , bo przecież bezglutenowa veganka najlepiej wie gdzie zabrać na obiad drugą vegankę na diecie bez glutenu. Agata dziękuję!! I mam nadzieję do zobaczenia następnym razem w wyższych rejonach ;)
godziną 7 rano byłam gotowa do odjazdu na Dworcu Głównym w Szczecinie. Dodam, że tym razem nie leciałam na ostatnią chwilę i zdążyłam zaopatrzyć się w żarełko na drogę (będąc już na dworcu) i chwilkę nawet musiałam na pociąg poczekać :) Podróż minęła całkiem przyzwoicie, z niewielkim opóźnieniem spowodowanym awarią lokomotywy. Pomysłem idealnym okazało rozpoczęcie wizyty w stolicy od spotkania z Agatą z Wataha w podróży , bo przecież bezglutenowa veganka najlepiej wie gdzie zabrać na obiad drugą vegankę na diecie bez glutenu. Agata dziękuję!! I mam nadzieję do zobaczenia następnym razem w wyższych rejonach ;)
Było pysznie |
Czasu na zwiedzanie nie było, ale korzystając z okazji bycia w okolicy,
znalazła się chwila na wymizianie celebrytki Hasanki i Ariki, oraz ekspresową
kawę z ich Asią ;)
Wieczór natomiast spędziłam w towarzystwie pewnego młodego
przystojniaka, który w ramach atrakcji zafundował ciotce kąpanie i usypianie,
żeby nie było wątpliwości to on był kąpany i kładziony spać ;) Kuba był bardzo
wyrozumiały i pozwolił by po jego zaśnięciu dorośli spędzili ze sobą troszkę
czasu. Magda, Maciek dziękuję ogromnie za gościnę!!
Czwartek 6:00, Warszawskie Lotnisko Chopina, towarzyszył mi lekki stresik, bo z
nikim z uczestników nie miałam okazji się wcześniej poznać osobiście, znałyśmy
się jedynie z sieci. No poza Amelią, z którą podczas Hard Dog Race Base Poland
szczerzyłyśmy się do siebie nawzajem, ale żadna nie zebrała się by zagadać ;) więc w dosłownym znaczeniu tych słów „znałyśmy
się tylko z widzenia” ;)
Już nie tylko "z widzenia" ;) fot. Agnieszka Ignaszak |
Podróż minęła szybko, samolot, pociąg, pociąg i jesteśmy już
prawie na miejscu. Jeszcze tylko chwila
w busie, który przyjechał po nas prosto z firmy i zawiózł nas do miejscowości Südlohn, gdzie mieści się fabryka.
w busie, który przyjechał po nas prosto z firmy i zawiózł nas do miejscowości Südlohn, gdzie mieści się fabryka.
fot. Agnieszka Ignaszak |
fot. Agnieszka Ignaszak |
Firma Bewital zajmuje się produkcją karmy, nie tylko dla
psów i kotów. W swojej ofercie mają produkty również dla zwierząt
gospodarskich, jednak my skupiliśmy się głównie na psiej części.
Przedstawiciele Bewital’a przygotowali dla nas nie tylko ciekawe prezentacje
multimedialne, ale również wycieczkę po terenie fabryki, dzięki czemu na własne
oczy mogliśmy zobaczyć jak wygląda proces powstawania karmy. I powiem Wam
jestem totalnie zaskoczona bo do produkcji używane jest naprawdę dobrej jakości
mięso.
Bardzo dziękuję firmie Belcando Polska za takie wyróżnienie i zaufanie.
Belcando za tak ciepłe przyjęcie nas i gościnę.
Belcando za tak ciepłe przyjęcie nas i gościnę.
fot. Katarzyna Rożko |
Aga dla Ciebie i męża Twego jeszcze raz
ogromne senkju za spędzenie pierdyliarda godzin na dworcu
i wspólne oczekiwanie na mój „troszeczkę” spóźniony pociąg.
i wspólne oczekiwanie na mój „troszeczkę” spóźniony pociąg.
Wszędzie dobrze, ale w stadzie najlepiej |
3 comments
To były cudowne dwa dni! Mam nadzieję, że to powtórzymy ;)
OdpowiedzUsuńJestem za ;) Już nie mogę się doczekać kolejnego razu, mam nadzieje w towarzystwie naszych futer :)
UsuńPOWTÓRZYMY POWTÓRZYMY :) choć pewnie już nie w Fabryce ;)
OdpowiedzUsuń