O Włóczykiju słów kilka... i o energetycznych batonach
00:15:00
W końcu
nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Plecaki spakowały się dużo szybciej niż
zwykle, a to dlatego, że już mamy przetestowane co faktycznie się przydaje, a
co tylko dźwiga „w razie w”. Oczywiście w jednym znajdują się praktycznie same
psie gadżety, apteczki i drobiazgi, takie jak kompas, dokumenty i czołówka. W drugim kilka rzeczy dla
dwunożnych i żarło dla nas i psów.
Tym razem
udało nam się zaliczyć zakupy, bo w poniedziałek Pańciuniu miał wyjechać w delegację. Dziwne uczucie, bo
zazwyczaj pakowanie rozpoczyna się dobrze ponad 24h wcześniej. Do tego jeszcze
tysiące analiz „z czego jeszcze zrezygnować by było lżej”.
Po dotarciu
na miejsce – do bazy rajdu, ujrzeliśmy tłumy ludzi. Z roku na rok jest ich co
raz więcej. Jedno tylko się nie zmienia, uśmiechy na twarzach wszystkich i
pozytywna energia wyczuwalna w powietrzu.
Odmeldowaliśmy się i kilka chwil później już nie mogliśmy się doczekać, aż
dowiemy się gdzie w tym roku będzie „start”. Tym razem mięliśmy ze sobą
wyjątkową ekipę, bo aż połowa szlaki przecierała na czterech kończynach. Na
trasie oczywiście nie obyło się bez przygód i mimo skręconego stawu skokowego
na stanie, całym teamem, a dokładniej w liczbie plus jeden dotarliśmy do punktu
stop. Zapomniałam dodać, że po drodze znaleźliśmy wszystkie punkty kontrolne. Aga ze swoją kostką i Brunem, no i
my musieliśmy na tym zakończyć swój udział w zabawie. Szkoda, że startowanie
ekip odbyło się z opóźnieniem, bo może wtedy pokusilibyśmy się o ukończenie też
drugiej połowy.
fot. Marta Dokurno |
Ponieważ w niedzielę
z samego rana musiałam się stawić w Szczecinie, odpuściliśmy, bojąc się, że
czasowo byśmy się nie wyrobili. Szybszy powrót niósł ze sobą też pozytywy.
Zawsze podziwiałam biegaczy, maratończyków, o tych co biegają dłuższe dystanse niż maratony nie wspomnę No i niespodzianka, po odebraniu Pańciunia i futer z punktu stop , okazuje się, że na tylnej kanapie w moim aucie, wśród osób, które skorzystały z możliwości zabrania się z nami do bazy rajdu, siedzi człowiek biegający ultra maratony. Jego opowieści i historie również o innych znajomych biegaczach dosłownie zwalały z nóg.
Zawsze podziwiałam biegaczy, maratończyków, o tych co biegają dłuższe dystanse niż maratony nie wspomnę No i niespodzianka, po odebraniu Pańciunia i futer z punktu stop , okazuje się, że na tylnej kanapie w moim aucie, wśród osób, które skorzystały z możliwości zabrania się z nami do bazy rajdu, siedzi człowiek biegający ultra maratony. Jego opowieści i historie również o innych znajomych biegaczach dosłownie zwalały z nóg.
Więc nie ma
tego złego co by na dobre nie wyszło.
Na koniec chciałabym pogratulować Bogusi, Milenie i Dorocie, że mimo niepełnego składu dotarły do mety.
P.S. W przyszłym roku obiecuję żadnych czasowych ograniczeń i obowiązkowe urlopy. No i większą ilość bezglutenowych, wegańskich batonów energetycznych, do których przepis zamieszczam poniżej ;)
Z góry przepraszam, że podaję ilości składników na oko, ale tak się zakręciłam, że totalnie nie wiem ile czego wrzuciłam. Miały być to 2 oddzielne przepisy, ale wyszło jak wyszło :)
Skład:
150g migdałów
150g daktyli
40g suszonych moreli
70 g rodzynek
70g żurawiny suszonej
suszone śliwki (70g)
orzechy włoskie (ok. pół garści)
pestki dyni (z 40g)
sezam (trochę ;))
płatki owsiane
mielone siemię lniane (2 łyżeczki)
Na koniec chciałabym pogratulować Bogusi, Milenie i Dorocie, że mimo niepełnego składu dotarły do mety.
P.S. W przyszłym roku obiecuję żadnych czasowych ograniczeń i obowiązkowe urlopy. No i większą ilość bezglutenowych, wegańskich batonów energetycznych, do których przepis zamieszczam poniżej ;)
Z góry przepraszam, że podaję ilości składników na oko, ale tak się zakręciłam, że totalnie nie wiem ile czego wrzuciłam. Miały być to 2 oddzielne przepisy, ale wyszło jak wyszło :)
Skład:
150g migdałów
150g daktyli
40g suszonych moreli
70 g rodzynek
70g żurawiny suszonej
suszone śliwki (70g)
orzechy włoskie (ok. pół garści)
pestki dyni (z 40g)
sezam (trochę ;))
płatki owsiane
mielone siemię lniane (2 łyżeczki)
- Migdały, orzechy, pestki dyni i sezam zmieliłam blenderem na mąkę.
- Daktyle, morele, rodzynki, żurawinę, śliwki zalałam wodą. Po namoczeniu nadmiar wody wylałam, a resztę zmiksowałam blenderem na papkę.
- Powstałą papkę wymieszałam wraz z "mąką" i siemieniem.
- Na koniec zmieliłam na "mąkę" płatki owsiane. Dodawałam ich stopniowo, aż konsystencja całości nie była zbyt lepka. Pamiętać trzeba, że płatki wyciągną trochę wilgoci przez noc.
- Całą masę wyłożyłam na papier pergaminowy (na grubość ok. 1-1,5 cm), pędzelkiem posmarowałam rozpuszczoną gorzką czekoladą i wstawiłam na noc do lodówki.
0 comments