Konie są synami wolności i braćmi wiatru…
02:48:00
Już jako małe dziecko miałam do czynienia z końmi. Kiedy tylko nauczyłam się
chodzić, mama
w okresie letnim, praktycznie co niedziele zabierała mnie na polankę, gdzie przyjeżdżały konie.
Co prawda była to czysta rekreacja, kilka kółek na grzbiecie konia, prowadzonego przez młode dziewczyny i to wszystko. Po kilku sezonach niestety polany już nikt nie odwiedzał. Kilkakrotnie jeszcze miałam możliwość pojeździć gdzieś raczej przypadkowo. Jedynie podczas jednych wakacji, wieki temu, miałam okazję uczęszczać na zajęcia do jakiejś szkółki.
w okresie letnim, praktycznie co niedziele zabierała mnie na polankę, gdzie przyjeżdżały konie.
Co prawda była to czysta rekreacja, kilka kółek na grzbiecie konia, prowadzonego przez młode dziewczyny i to wszystko. Po kilku sezonach niestety polany już nikt nie odwiedzał. Kilkakrotnie jeszcze miałam możliwość pojeździć gdzieś raczej przypadkowo. Jedynie podczas jednych wakacji, wieki temu, miałam okazję uczęszczać na zajęcia do jakiejś szkółki.
Później mimo fascynacji tymi
zwierzętami, jakoś nie było czasu ani okazji, aby ten temat rozwinąć. Całkiem nie dawno usłyszałam o gościu, który
nazywa się Monty Roberts, jego metodach pracy
z końmi i książkach je opisujących. Tak się złożyło, że mama mojej podopiecznej jest posiadaczką jednej z tych książek. W ten oto sposób zabrałam się za czytanie, niestety utknęłam w połowie,
a w chwili obecnej niestety musiałam odłożyć ją na półkę, gdyż na wszystko brakuje mi czasu.
Mimo to jestem pewna, że niebawem do niej wrócę.
z końmi i książkach je opisujących. Tak się złożyło, że mama mojej podopiecznej jest posiadaczką jednej z tych książek. W ten oto sposób zabrałam się za czytanie, niestety utknęłam w połowie,
a w chwili obecnej niestety musiałam odłożyć ją na półkę, gdyż na wszystko brakuje mi czasu.
Mimo to jestem pewna, że niebawem do niej wrócę.
Tak się złożyło, że właśnie w obecnym
semestrze mamy zajęcia również w co daje możliwość obcowania właśnie z
końmi. Z każdą wizytą te zwierzęta
wydają mi się co raz bardziej intrygujące.
W ostatnią sobotę większą część dnia
spędziłam właśnie w stajni. Poza możliwością osłuchiwania koni i badania tętna,
dodatkowym doświadczeniem była praca
kowala. Bynajmniej ja pierwszy raz widziałam werkowanie koni. Dzień przyniósł
wiele emocji i przemyśleń.
Po powrocie myślałam, że mi psycha
siada, bo wszędzie czułam konie, ba miałam wrażenie, że zapach ten się nasila.
Jak się okazało, Rastolina wygrzebała sobie moją bluzę z prania, założyła na
głowę i tak paradowała, rozpraszając ów zapach dookoła.
W temacie kopyta - całkiem przejrzysty schemacik :)
Ta Panna wywarła na mnie największe wrażenie.
Nawiązywanie nowych znajomości :)
Rastolina napawająca się końskim zapachem.
Wsparcie podczas blogowania
Nasza nowa sąsiadka :)
2 comments
Och, co do koni, to odświeżyłaś mi piękne wspomnienia. Przez parę lat trenowałam z dwoma klaczkami metodami naturalnymi, zaczynałam od Robertsa, po czym przerzuciłam się na program Parelliego - więcej konkretów i wskazówek. To były cudowne dni, takie przebywanie z końmi. :)
OdpowiedzUsuńMinka Rasty w końskich perfumach - bezcenna! :)
Monika, Duszek i inne zwierzaki (klik)
Konisie *-* Moja pasja ^^
OdpowiedzUsuń