O ostatnich małych podróżach i skutkach…
16:45:00
Jak wiadomo, kiedy wypada jakieś święto przybywa trochę
wolnego czasu. Korzystając z braku
obowiązków w powyższych dniach, postanowiliśmy nadrobić zaległości towarzyskie,
zaczynając
już od pierwszego wolnego dnia.
już od pierwszego wolnego dnia.
Rano oczywiście pancia pobiegła na matę, a tuż po treningu
wyruszyliśmy gdzieś, gdzie jeszcze nas nie było – do Polic. W planach był
spacer ze znajomymi, miały być nasze 2 psy ich Roxy.
Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że i ludzi i psów jest więcej, a ponoć miało być jeszcze więcej. Najpierw musieliśmy przejść przez osiedla, muszę się przyznać, że mając okazję tamtędy jeździć kilka razy autem, uważałam, że te całe Police, to taka mała pipidówka, a tu ku mojemu zaskoczeniu okazały się całkiem fajne tereny.
Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że i ludzi i psów jest więcej, a ponoć miało być jeszcze więcej. Najpierw musieliśmy przejść przez osiedla, muszę się przyznać, że mając okazję tamtędy jeździć kilka razy autem, uważałam, że te całe Police, to taka mała pipidówka, a tu ku mojemu zaskoczeniu okazały się całkiem fajne tereny.
Puszcza Wkrzańska okazała się idealnym miejscem do
spacerowania dla nas i hasania dla futer.
Kiedy wszyscy już troszkę się zmęczyli dostaliśmy
zaproszenie na pyyyszny obiadek, oczywiście psiaki też zostały ugoszczone przez
gospodarzy.
Po powrocie zostawiliśmy futra w domu, a sami udaliśmy się
na Prawy Brzeg Szczecina, w celu m.in. odwiedzenia cmentarzy. Kiedy wracaliśmy,
tuż przed godz. 22 na Basenie Górniczym wypatrzyliśmy psicę, która wałęsała się
między ruchliwymi ulicami, tramwajami, a ludźmi. Nikt nie wiedział skąd się tam
wzięła. Utykała na przednią łapę, więc uznaliśmy, że najprawdopodobniej została
potrącona przez samochód. Udało nam się ją zapiąć na pasek od spodni i
postanowiliśmy,
że panna pojedzie z nami. Bez problemu zakumplowała się z naszymi psami, koty wyemigrowały
do salonu. W ten sposób spędziliśmy resztkę piątku, całą sobotę i kawałek niedzieli. W sobotę z rana był maraton po lecznicach, aby sprawdzić chip. Niestety nie było go, tak samo jak jakiejś adresówki czy chociażby obroży. Zaliczyliśmy towarzyski spacer w parku, bo jak się okazało to jakiś stary uraz w tej łapce i nie trzeba było się martwić. Jest to pierwszy pies, który był u nas „na chwilę”, którego nie bałam się puścić luzem.
Niestety w niedziele przed południem sunie musieliśmy zawieźć do schroniska. Fizycznie mogła
u nas do poniedziałku do południa zostać, ale wtedy musiałabym sama ją zawieźć, a psychicznie
nie poradziłabym sobie z odwiedzeniem tego miejsca. W sobotnią noc zaspamowałam internet informacjami o psicy, a w niedzielę po odwiezieniu jej oplakatowaliśmy pół miasta.
że panna pojedzie z nami. Bez problemu zakumplowała się z naszymi psami, koty wyemigrowały
do salonu. W ten sposób spędziliśmy resztkę piątku, całą sobotę i kawałek niedzieli. W sobotę z rana był maraton po lecznicach, aby sprawdzić chip. Niestety nie było go, tak samo jak jakiejś adresówki czy chociażby obroży. Zaliczyliśmy towarzyski spacer w parku, bo jak się okazało to jakiś stary uraz w tej łapce i nie trzeba było się martwić. Jest to pierwszy pies, który był u nas „na chwilę”, którego nie bałam się puścić luzem.
Niestety w niedziele przed południem sunie musieliśmy zawieźć do schroniska. Fizycznie mogła
u nas do poniedziałku do południa zostać, ale wtedy musiałabym sama ją zawieźć, a psychicznie
nie poradziłabym sobie z odwiedzeniem tego miejsca. W sobotnią noc zaspamowałam internet informacjami o psicy, a w niedzielę po odwiezieniu jej oplakatowaliśmy pół miasta.
Popołudniu umówieni byliśmy na psio towarzyski spacer,
podczas którego zadzwonił telefon.
Była to córka właściciela, która na naszym ogłoszeniu rozpoznała psicę. W ten sposób dziś dziewczyna została odebrana ze schroniska, a właściciel po zaistniałej sytuacji ją zachipował. Dopiero dziś po otrzymaniu informacji ze schroniska, że została odebrana, kamień spadł mi z serca.
Była to córka właściciela, która na naszym ogłoszeniu rozpoznała psicę. W ten sposób dziś dziewczyna została odebrana ze schroniska, a właściciel po zaistniałej sytuacji ją zachipował. Dopiero dziś po otrzymaniu informacji ze schroniska, że została odebrana, kamień spadł mi z serca.
Wielkie DZIĘKI dla ekipy "spacerowej" za dobrze spędzony czas na świeżym powietrzu, oraz wszystkim, którzy udostępniali informację o psicy i wspierali moją psychikę w tym niełatwym czasie.
4 comments
Chciałabym by było tyle osób wraz z ich podopiecznymi do spacerowania w mojej miejscowości. Takie spacery są najlepsze!
OdpowiedzUsuńSuper brygada! Takie spacery najlepsze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Super spędzony czas i psiaki zadowolone a to najważniejsze ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym nominować Cię do nagrody Liebster Blog Award. Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpropagowanych na tyle, na ile zasługują, czyli o mniejszej liczbie obserwatorów niżbyśmy chcieli, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
OdpowiedzUsuń1. Lubię ludzi, którzy...
2. Czego się boję...
3. Ulubione słowo?
4. Motto życiowe lub cytat.
5. Ulubiona ksiązka lub film.
6. Twoja ulubiona rasa psa.
7. Dlaczego pies?
8. Co Cie uspokaja?
9. Jak spędzasz czas ze swoim psem?
10.Czy pies myśli?
11.Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?
Pozdrawiam.